Fuerteventura - hotel i ciekawe atrakcje wyspy
Lot z Katowic minął dosyć przyjemnie, z małego okienka podziwiałam cudowne widoki.
Przy recepcji czekał powitalny szampan i sok.
Meldując się powiedziano nam o odwróconej numeracji pięter. W pokoju było
czysto, znajdowała się tam mała lodówka, klimatyzacja
indywidualnie sterowana, telewizor, sejf za dopłatą, w łazience
wanna i suszarka oraz na zewnątrz mały balkonik. Codziennie były
sprzątane pokoje, wymieniane ręczniki i zmieniana pościel, obsługa
zawsze miła i uśmiechnięta. Byliśmy w Hotelu R2 Pajara Beach.
Położony jest on w pięknym miejscu z widokiem na ocean w
miejscowości Costa Calma.
Znajduje się w nim Spa, z którego akurat
nie skorzystaliśmy oraz trzy baseny z bezpłatnymi parasolami i
leżakami a także bar, w którym można skosztować lokalnych
alkoholi, napoi, napić się kawy oraz zjeść przeróżnego rodzaju
przekąski między głównymi posiłkami np.: tosty,
kanapki, owoce, ciasta, desery, lody itp..barmani znali podstawowe
polskie słowa, zawsze powiedzieli do nas coś śmiesznego. W hotelu można
wypożyczyć samochód i rowery. Przy basenie odbywały się różne
animacje dla dzieci i dorosłych. Uwielbiałam pływać w nim z rana przed śniadaniem gdy nie było tam nikogo. Kąpiel w zimnej wodzie z rana to idealna pobudka.
Do najbliższej plaży mieliśmy 5
minut drogi, pokażę wam widok z góry bo na dole było dużo naturystów.
W lobby można wypić dobre drinki oraz skorzystać z darmowego internetu. Restauracja jest
duża, można jeść w środku jak i na zewnątrz a jedzenie wprost
rewelacyjne. Wybór potraw bardzo zróżnicowany, codziennie inne
dania, każdy mógł znaleźć coś dla siebie... sałatki, krewetki, małże, kalmary, ryby, makarony, różnego
rodzaju mięsa, zupy, duży wybór serów, owoców oraz różnego
rodzaju desery, wszystko było pyszne. Już sam sposób serwowania
potraw zachęcał do jedzenia każda z nich wyłożona i ładnie
udekorowana na bieżąco dokładana przez obsługę,więc dla nikogo
niczego nie zabrakło.
Do śniadania można zjeść omleta
skomponowanego z wybranych składników. Duży wybór
musli, dżemów, naleśników i innych słodkości, jajka, wędliny, świeże
warzywa i owoce. Nie sposób wymienić tego wszystkiego bo było tego
bardzo dużo. Podobało nam się jak na bieżąco kucharze
przyrządzali potrawy tzw. show-cooking, smażyli mięsa, ryby,
robili sushi itp. Najbardziej smakowały mi owoce morza -
przepyszne. Kucharze jak i kelnerzy bardzo mili,uśmiechnięci. Dania
były przyozdobione wydrążonymi wzorami w owocach, co przykuwało
szczególną uwagę.
Do śniadania oprócz kawy, herbaty i soków
można napić się szampana a do obiadu i kolacji dwa rodzaje wina i
piwo.
Hihi szampan do śniadania nieźle co.
Dosłownie w 5 minut doszliśmy do
plaży Costa Calma, która jest piękna i piaszczysta a w pobliżu w
skałkach zamieszkują przeurocze wiewiórki ziemne, które
karmiliśmy, nie boją się one w ogóle ludzi.
Idąc dalej ok pół
godziny doszliśmy do szerokiej plaży Sotavento, z widokiem na
wzgórza wulkaniczne oraz tworzącymi się pięknymi lagunami. Woda w
oceanie jest niezwykle przejrzysta i błękitna, podczas nurkowania z
maską ogromne wrażenie robią przepływające obok rybki, aż nie
chciało się wychodzić z wody.
Jeżeli chodzi o inne atrakcje
turystyczne oprócz plaż Sotavento i Costa Calma
postanowiliśmy zwiedzić coś więcej. Wypożyczyliśmy samochód w
hotelowym lobby, o ustalonej godzinie przyjechała Pani z papierami i
kluczykiem a samochód czekał na nas pod hotelem, zdając go
zaparkowaliśmy obok hotelu a kluczyk wrzuciliśmy do specjalnego
pojemnika. Jest to wygoda i zaoszczędzony czas bo nie musieliśmy
chodzić i szukać wypożyczalni. Najpierw zwiedziliśmy miasto Morro
Jable. Przeszliśmy się promenadą wzdłuż piaszczystej plaży przy
której stoi duża latarnia morska, nie sposób jej przeoczyć.
Idąc
do niej po długim drewnianym pomoście oprócz wiewiórek blisko
ludzi latały piękne papugi.
W pobliżu znajduje się ogromny
szkielet wieloryba, rzeźba jest o naturalnym jego rozmiarze. Okaz
ten robi piorunujące wrażenie i nie można przejść obok niego
obojętnie.
Jadąc dalej w kierunku Cofete mijaliśmy port a z daleka
było widać latarnie morską Faro de Punta Jandia Zatrzymaliśmy
się na punkcie widokowym gdzie jest wręcz przecudny widok panoramy
na całą plażę,w tym miejscu jest bardzo wietrznie.
Jechaliśmy
powoli szutrową, krętą drogą i dojechaliśmy do miejscowości
Cofete jest tam kilka domków i restauracja w tradycyjnym stylu a
dalej znajduje się Villa Winter, która została zbudowana przez
niemieckiego architekta Gustawa Wintera, jest to budynek z okrągłą
wieżą znajdujący się niedaleko brzegu oceanu, przebywał tam
Adolf Hitler wraz z Evą Braun.
Plaża Cofete jest jedną z
najpiękniejszych i najsłynniejszych plaż na Fuerteventurze,
rozciąga się na długości 14 kilometrów, położona u podnóża
gór pochodzenia wulkanicznego. Na całej plaży mogliśmy policzyć
ludzi na palcach jednej ręki, znaleźliśmy tam ustronne miejsce,
fale oceanu były dość wysokie, zobaczyliśmy piękny zachód
słońca...Mam stamtąd miłe wspomnienia gdyż mój narzeczony
wykorzystał to piękne miejsce na oświadczyny.
Playa Cofete |
Następnego dnia wybraliśmy się do
Oasis Park. Pojechaliśmy tam darmowym autobusem spod hotelu jak i
też nim wróciliśmy, jeździł on w wyznaczonych godzinach. Ogród
zoologiczny jest bardzo duży i dobrze zagospodarowany, to właśnie
tam jest największa kolekcja kaktusów w Europie.
Przy wejściu
kupiliśmy pokarm, którym karmiliśmy żyrafy.
Bardzo nam się podobał spektakularny pokaz
lwów morskich, zrobiliśmy sobie na pamiątkę zdjęcie z jednym z
nich, dał mi całusa w policzek, co za uczucie...
Całus od lwa morskiego |
Obejrzeliśmy z bliska zdolności łowieckie drapieżnych
ptaków będących pod okiem tresera. Był też pokaz papug i
gadów.
Gdy zgłodnieliśmy poszliśmy zjeść do restauracji, która
znajduje się na terenie obiektu. Spędziliśmy tam bardzo miły
dzień.
Wyspa ma wiele pięknych miejsc i
atrakcji ale zabrakło nam czasu aby je
wszystkie zobaczyć, więc myślę, że jeszcze tam wrócimy.
Zapraszam was do obejrzenia filmiku z podróży ->
Komentarze